REKLAMA

Czy tajemnica śmierci sanockiego dziennikarza zostanie ujawniona w książce?

SANOK / KRAKÓW. Kolejne informacje ujawniane są w sprawie prawdopodobnego zabójstwa sanockiego dziennikarza Marka Pomykały, związanego przed laty z „Tygodnikiem Sanockim”, „Echem Sanoka” i „Gazetą Bieszczadzką”. Emerytowany policjant, podejrzewany o zabójstwo Marka, miał się przyznać dziennikarzowi z Podkarpacia, że dokonał jednego z mordów.

Dorota Mękarska

O tajemniczym zaginięciu sanockiego dziennikarza pisaliśmy kilkakrotnie na portalu eSanok.pl. Zniknięcie Marka Pomykały było badane przez prokuraturę, ale śledztwo skończyło się fiaskiem. Dzięki nieustępliwości Krzysztofa M. Kaźmierczaka, dziennikarza z Poznania, który pierwszy upublicznił na całą Polskę sprawę ewentualnego zabójstwa dziennikarza z Sanoka, śledztwo na nowo odżyło. Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej przeanalizował materiały i na tej podstawie podjęto pod koniec 2021 roku umorzone w Rzeszowie śledztwo. Tym razem nie powierzono go organom ścigania z Podkarpacia, ale przeniesiono do Krakowa.

Nie samobójstwo, ale zabójstwo

Marek Pomykała zaginął pod koniec kwietnia 1997 roku. W dniu zaginięcia kontaktował się z wysoko postawionymi funkcjonariuszami policji, ówczesnym komendantem wojewódzkim policji w Krośnie i jego zastępcą. W tym samym czasie zapowiedział redaktorowi naczelnemu, że będzie nazajutrz w pracy i przyniesie artykuł o policji. Wieczorem wyszedł z domu i już do niego nie wrócił. Jego auto, fiata 126 p, znaleziono po dwóch dniach w pobliżu zapory solińskiej. W baku nie było kropli paliwa. Oględzin samochodu nigdy nie dokonano.

Ciała Marka Pomykały nie znaleziono. Szybko przyjęto wersję o samobójczej śmierci dziennikarza, ze względu na jego problemy osobiste. Sprawę wkrótce umorzono.

Pojawia się Tadeusz P.

Dopiero w 2014 roku podjęto ją na nowo, ale było to już śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza. Stało się to możliwe dzięki znajomej konkubiny Tadeusza P., wysoko postawionego policjanta, będącego już na emeryturze. Kobieta ujawniła, że dowiedziała się od przyjaciółki, iż Marek Pomykała został zabity przez jej partnera. Nie miała to być jedyna zbrodnia przez niego dokonana. Konkubent miał jakoby przyznać się kobiecie, że zamordował wcześniej kolegę milicjanta i spowodował śmiertelny wypadek w 1985 roku.

Będący pod wpływem alkoholu Tadeusz P. spowodował śmiertelny wypadek, ale winę wziął na siebie jego ojciec. Prawdę o wypadku znał jednak milicjant Krzysztof Pyka, który był jego świadkiem. Funkcjonariusz chciał ujawnić prawdę. Tadeusz P., jak wynika z zeznań konkubiny, miał go utopić w Jeziorze Solińskim. Marek Pomykała chciał podjąć ten temat, dlatego został zamordowany.

Z uwagi na brak dowodów przemawiających za tym, że dziennikarz został zabity, śledztwo wszczęte w 2014 roku, po trwającym rok postępowaniu, umorzono.

Do trzech razy sztuka

Dzisiaj coraz bardziej wątpliwe jest, by Marek targnął się na życie. Wiadomo, że zaginął po podjęciu dziennikarskiego śledztwa. Wskazuje na to informacja, którą przekazał kolega Marka. Dziennikarz powiedział mu, że zajmuje się sprawą wypadku w Łączkach. Dodatkowe potwierdzenie tego faktu znajduje się w informacji przekazanej przez redaktora naczelnego „Gazety Bieszczadzkiej”, że Marek miał zajmować tematem dotyczącym policji.

Po raz trzeci śledztwo zostało więc wszczęte pod koniec 2020 roku, po wielu publikacjach w prasie i reportażach w telewizji na temat śmierci Marka Pomykały.

Śledztwo jest zagrożone?

W jednym z emitowanych w telewizji materiałów, nagranych przez dziennikarzy Telekuriera TVP3, którzy sukcesywnie ujawniają tajemnice dotyczące zaginięcia sanockiego dziennikarza, emerytowany policjant przyznał się do spowodowania śmiertelnego wypadku w Łączkach.

Na tym jednak nie koniec. Tadeusz P. miał także przyznać się do jednej ze zbrodni. Powiedział to jakoby dziennikarzowi z Podkarpacia Henrykowi Nicponiowi, który podjął się napisania książki na temat tajemnic związanych z byłym policjantem. Informację tę przekazał dziennikarzom Telekuriera TVP3 Jan Joniak, mieszkaniec gminy Solina, który był wydawcą lokalnego pisma. W wyemitowanym ostatnio reportażu Joniak stwierdził, że powiedział mu o tym sam Nicpoń. Temu ostatniemu Tadeusz P. miał ujawnić, gdzie dokonał zbrodni. Dlatego krakowska prokuratura wystąpiła do sądu o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej dwóch wymienionych osób.

– Obawiam się, że podjęte kilka miesięcy temu śledztwo w sprawie zabójstwa Marka Pomykały i Krzysztofa Pyki może być zagrożone – podkreśla Krzysztof M. Kaźmierczak.

– Główny powód to przekazanie podejrzewanemu o te zbrodnie Tadeuszowi P. informacji dotyczących trwającego postępowania prokuratorskiego. Chodzi m.in. o niektóre ustalenia śledztwa i personalia części świadków. Zdumiewa mnie, że informacje te przekazał dziennikarz Henryk Nicpoń, który potwierdził to w rozmowie z „Telekurierem” twierdząc, że może robić co chce. W jednym z emitowanych materiałów w Telekurierze na temat zabójstwa Marka Pomykały, emerytowany policjant przyznał się do spowodowania śmiertelnego wypadku w Łączkach. Mógł to zrobić bez szkody dla siebie, gdyż sprawa uległa przedawnieniu. Dziwi mnie też jego deklaracja, że nawet zwolniony przez sąd z tajemnicy dziennikarskiej nie złoży zeznań na temat tego, co dowiedział się od Tadeusza P. o zabójstwie Krzysztofa Pyki. A przecież tajemnica dziennikarska nie dotyczy informacji o najcięższych przestępstwach, w tym zabójstwach. Ja w podobnej sytuacji już dawno temu sam zgłosiłbym się do prokuratury, żeby pomóc w wyjaśnieniu zbrodni. W moim odczuciu to obowiązek każdego obywatela.

Sąd zwolnił dziennikarzy z tajemnicy dziennikarskiej

11 maja br. sąd rozpatrzył wniosek prokuratury i zwolnił Jana Joniaka i Henryka Nicponia z tajemnicy dziennikarskiej.

Zwróciliśmy się do Henryka Nicponia, autora zapowiadanej książki, z pytaniem, czy podda się woli sądu?

– Tajemnica dziennikarska jest dla mnie tajemnicą dziennikarską – odpowiada Henryk Nicpoń. – Nie tylko skompromitowałbym się jako dziennikarz, gdybym ją ujawnił, ale skompromitowałbym zawód dziennikarza. Muszę być w porządku w stosunku do swoich źródeł informacji. Dlatego odwołam się od tego postanowienia. Zająłem się sprawą, którą prokuratura przez ponad 20 lat nie potrafiła rozwiązać. Własnymi kanałami dotarłem do źródeł informacji, nie po to, by tę sprawę ukryć, ale by dojść do prawdy.

Grafika poglądowa

14-05-2021