Niemieckie media o polskich niedźwiedziach. Stanowcza odpowiedź Lasów Państwowych
REGION / POLSKA. Zawrzało na linii Lasy Państwowe – niemieckie media, chodzi o artykuły, które uderzają w dobre imię leśników. Spotkało się to ze stanowczą odpowiedzią Lasów Państwowych.
W niemieckich mediach ostatnimi czasy pojawiły się teksty, które uderzają w polskie lasy. Na łamach pism takich jak Deutsche Welle czy Tagesspiegel cytowanych również przez nasze rodzime media ukazały się treści godzące w dobre imię Lasów Podkarpacie. Do artykułów publikowanych w mediach naszego zachodniego sąsiada odniosły się Lasy Państwowe, które stanowczo dementują plotki o rzekomym zmniejszaniu się populacji niedźwiedzi zamieszkujących Bieszczady.
– Z artykułu w Deutsche Welle, którego autorem jest były korespondent PAP, Jacek Lepiarz, niemiecki czytelnik dowiaduje się o jakoby dramatycznej sytuacji niedźwiedzi w Polsce, gdzie „mieszka jeszcze od 100 do 160 niedźwiedzi”. Autor sugeruje w ten sposób jakoby ich było coraz mniej. Tymczasem liczba niedźwiedzi, jak też zasięg ich występowania w naszym kraju wciąż rośnie. Przypomnę, że pół wieku temu ich liczbę szacowano na 20 osobników. Śmieszność i perfidność ulepionego w ten sposób przekazu polega na fakcie, że w niemieckich lasach nie żyje ani jeden niedźwiedź. Wprawdzie w Bawarii, od niedźwiedzi biorącej swą nazwę, można spotkać tysiące tych zwierzaków, ale wyłącznie na pomnikach, herbach i znaczkach pocztowych. Prawdą zaś jest, że niedźwiedzie korzystają w Polsce z ochrony ścisłej a według naszych szacunków ich liczebność przekracza 200 osobników na Podkarpaciu i ciągle rośnie, podobnie jak zasięg ich występowania — zaznacza Edward Marszałek.
Równocześnie rzecznik prasowy RDLP w Krośnie zaznacza, że oczywistym następstwem rosnącej populacji niedźwiedzi może być konflikt na linii drapieżnik – człowiek. Ich łupem głównie padają pasieki. Z tego powodu każdego roku Skarb Państwa wypłaca odszkodowania za wyrządzone przez misie szkody. Edward Marszałek zwraca uwagę również na fakt, iż na taką ”rozrzutność” nie pozwala sobie Rząd Federalny Niemiec. Ostatniego niedźwiedzia zastrzelono na terenie Niemiec w 1835 roku. Kilka lat temu co prawda pojawił się w Bawarii niedźwiadek, który został ”oskarżony” o zabicie siedmiu owiec. ”Podejrzane” zwierze zostało jednak zastrzelone. Swoją decyzję argumentowano troską o stabilność niemieckiej gospodarki.
Autorzy tekstów w swoich publikacjach wyrazili również zaniepokojenie cenami drewna w Polsce, pomijając fakt, że jest to tendencja ogólnoświatowa. W odpowiedzi na zarzuty zawarte w publikacjach rzecznik prasowy RDLP w Krośnie Edward Marszałek odpowiada mocnym kontrargumentem, iż jeśli faktycznie ceny rosną w Polsce szybciej niż w Unii Europejskiej, to z tego faktu powinny być zadowolone niemieckie koncerny pozyskujące drewno nad Łabą i Renem.
Warto nadmienić, że według oficjalnych danych roczne pozyskanie w Niemczech to 80,4 mln metrów sześciennych, a w Polsce 39,7 mln m. sześć., przy czym Niemcy pozyskują 76,5 % rocznego przyrostu, przy tym samym parametrze 65,7 % w Polsce.
W godzących w dobre imię Lasów Państwowych artykułach pojawia się również stwierdzenie – „Problemy polskich niedźwiedzi spowodowane są polityką polskiego przemysłu drzewnego, który przerabia ich przestrzeń życiową na regały, płyty pilśniowe i brykiety drzewne”. W publikacjach cytowane są również oceny polskiej gospodarki i przytaczane są słowa ekologów, których tożsamość nie jest podana do wiadomości publicznej. Fakt ten kłóci się z danymi umieszczonymi na portalu Banku Danych o Lasach czy ogólnodostępny „Raport o Stanie Lasów”.
– Prawda jest taka, że po pierwsze; u nas nie wycina się lasów, a pozyskuje drewno w sposób zrównoważony i planowy zaś owe demonstracje ograniczają się dziś do jednego barakowozu i szałasu na terenie Pogórza Przemyskiego. Nagłaśniana swego czasu demonstracja tzw. „kolektywu wilczyce” wystarczająco mocno skompromitowała się, by o tym nie pisać. Tą sprawą zresztą zajmują się organy ścigania, zatem można by było spuścić zasłonę milczenia na tę formę demonstracji — zaznacza Edward Marszałek.
W artykułach publikowanych przez niemiecką prasę nie napisano, że wśród protestujących byli przedstawiciele kilku nacji, w tym Niemcy, którzy nie podejmują we własnym kraju owych form protestu ze względu na obowiązujący tam porządek prawny.
W tekstach przywoływana jest również sylwetka dr Andrzeja Czecha, który, jak zaznacza niemieckie medium „był w przeszłości „strażnikiem lasu” i prowadził działalność zgodną z polityką Lasów Państwowych. Teraz zmienił zdanie”. Wywołało to stanowczą odpowiedź rzecznika prasowego RDLP w Krośnie.
– Otóż pan doktor zmienił zdanie nie teraz a 18 lat temu, gdy jako certyfikujący gospodarkę leśną próbował skłonić kierownictwo RDLP w Krośnie do złamania prawa polskiego, co skończyło się wyrokiem sądowym w procesie, który pan doktor przegrał. Szczegóły w aktach Sądu Okręgowego w Krośnie — dodaje Edward Marszałek.
Niemiecki dziennik wspomina również akcję grupy dzikie Karpaty protestującej między Arłamowem a Makową.
Jak zaznacza nasz rozmówca, autorzy tekstu, aby uwiarygodnić swój materiał, przytoczyli liczbę sadzonych drzew w Polsce, co jest jedyną prawdą zawartą w artykule. Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie zwraca również uwagę, że na dostępnych mapach deforestacji widać wyraźnie, że w polskich Karpatach nie ma ubytku lasu. Leśnik również stanowczo zaznacza, że kontakty zawodowe z niemieckimi specjalistami w kwestii gospodarowania lasów zawsze były pozytywne. Tym samym bardziej dziwi go fakt braku konsultacji tamtejszych dziennikarzy w celu zdobycia opinii lokalnych specjalistów.
– Zdajemy sobie sprawę, że każdy ma prawo do własnych poglądów i ich głoszenia, natomiast nie możemy się zgodzić na podawanie fałszywych danych, manipulacje faktami, gdy ich celem jest wyłącznie deprecjonowanie efektów pracy kilku pokoleń polskich leśników — puentuje.
źródło: red., materiały nadesłane