REKLAMA

Horror na rondzie w Myczkowie. Uwaga, za 2-3 tygodnie ma być lepiej! (ZDJĘCIA)

MYCZKÓW / PODKARPACIE. Sytuacja na drogach wojewódzkich 894 i 895 jest ciężka, ale nie ma na to rady. Są remonty, są utrudnienia w ruchu. Ale miejscowi i turyści szczególnie narzekają na rondo w Myczkowie. Według nich światła są tak źle ustawione, że grozi to niebezpieczeństwem.

Dorota Mękarska

Jak już informowaliśmy na drogach wojewódzkich nr 895 i 894 trwają remonty pn. „Przebudowa/rozbudowa DW 895 na odcinku Solina-Myczków i DW 894 na odcinku Hoczew – Polańczyk”.

Długość rozbudowywanego i przebudowywanego odcinka drogi wojewódzkiej nr 895 wynosi 6,13 km. W ramach tego etapu wykonana zostanie palisada z pali wraz z odbudową i wzmocnieniem korpusu drogowego, będzie też zabezpieczone osuwisko w Solinie. Zakończenie tej inwestycji planowane jest na koniec października 2022 r. Trwają też roboty związane z realizacją drugiego etapu inwestycji „Przebudowa/rozbudowa DW 894 Hoczew-Czarna na odcinku Hoczew-Polańczyk”. Cały zakresu robót obejmuje rozbudowę odcinków drogi i budowę aż 12 mostów. Długość całego odcinka drogi objętego projektem to 11 km.

W Myczkowie permanentny korek

Z tego powodu na wymienionych odcinkach dróg panuje ruch jak w ulu. Nowa organizacja ruchu daje się kierowcom we znaki, ale mimo wszystko ruch odbywa się na tyle płynnie, na ile pozwala rozmiar robót.

Inna sytuacja jest w Myczkowie. Tu kierowcy narzekają na permanentny korek. Ich zdaniem sygnalizacja na rondzie jest źle ustawiona. Sytuacja zaostrza się w weekendy, gdy ludzie wyruszają w Bieszczady. Dochodzi do groźnych sytuacji. Jedną z nich, z poprzedniej soboty, opisała przewodniczka Lucyna Pściuk.

Przed godz. 10 zaczął się koszmar. Z trzech stron jednocześnie zapaliły się zielone światła. Na siebie ruszyły około 40 tonowe ciężarówki, potężne autokary, w tym 14 metrowy bus obsługujący tutejszą linię, samochody osobowe, w tym jeden ciągnący dużą żaglówkę – relacjonuje przewodniczka. – Najgorzej było, gdy potężny autokar mijał się na zjeździe z górki z szeregiem ciężarówek. Poboczy nie ma, doły po 1,5 m albo i więcej, widać, że jak wybierano ziemię to uszkodzono asfalt, a na dodatek dwupasmowa jezdnia jest zwężona przez leżące stosy piasku. Pod nami zaczął się kruszyć asfalt. To, że nie doszło do wypadku to cud i wyjątkowe umiejętności kierowcy luksusowego, nowego autokaru mercedesa. Po przejechaniu tego odcinka moja koszulka była dosłownie mokra. Na szczęście nasz kierowca stanął na wysokości zadania. Czy musi dojść do tragedii, żeby ktoś wreszcie zareagował?

W tygodniu pryzmy piachu zostało usunięte, a skruszone pobocze zasypane, ale ustawień świateł nie zmieniono. Zdenerwowani kierowcy, gdy sytuacja jest szczególnie ekstremalna, wzywają policję. Funkcjonariusze kierując ruchem, potrafią w miarę szybko i płynnie rozładować korek.

Ludzie wściekają się, że drogowcy pracują do 15. i o tej porze schodzą z placu budowy. To jednak nie jest prawda. Problem jest w tym, że w okresie letnim zaplanowano wykonywanie robót drogowych w tak obleganym turystycznie regionie. Ale to już kamyczek do ogródka inwestora.

Winni są kierowcy, bo jeżdżą na czerwonym

Zwróciliśmy się do Wydziału Zarządzania Ruchem w Podkarpackim Zarządzie Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie. Okazuje się, że kierownictwo tej instytucji wizytuje często newralgiczne odcinki inwestycji. Według uzyskanych informacji plac budowy został przekazany wykonawcy i to on ma realizować projekt organizacji ruchu, zaopiniowany przez PZDW i policję. W sytuacji szczególnego natężenia ruch powinien być rozładowywany poprzez ręczne sterowanie. Jednak jak nam przekazano, obserwacje wskazują, że sami kierowcy zaogniają sytuację, gdyż jeżdżą przez skrzyżowanie na czerwonym świetle.


Zdjęcie z ronda w Polańczyku. Kilkaset metrów od ronda w Myczkowie. Szczególnie w weekendy, tworzą się tu olbrzymie korki

Nie ustawiano sygnalizacji na „oko”

Wykonawcą tej inwestycji jest krośnieński Rejon Budowy Dróg i Mostów, który realizuje ją w ramach konsorcjum z PRDiM w Sanoku. Jak tłumaczy Piotr Szmyd, dyrektor kontraktu (RBDiM Krosno), tymczasowa organizacja ruchu uzgodniona przez PZDW i KWP w Rzeszowie, a zatwierdzona przez Urząd Marszałkowski, została wykonana przez uprawnionego projektanta na podstawie danych dotyczących natężenia ruchu i prędkości projektowej. W ten sposób wyliczone czasy dla poszczególnych kierunków. To projektant określił je dla świateł, jak również czas na opuszczenie skrzyżowania, biorąc także pod uwagę odległość od przebudowywanego obiektu mostowego od strony Hoczwi. W tak zaprojektowaną tymczasową organizację ruchu kierownik budowy nie ma prawa ingerować. Zakłada ona natomiast możliwość ręcznego sterowania w trakcie weekendów i w okresie szczególnego natężenia ruchu. Sytuacja jest obserwowana na bieżąco i ta opcja wprowadzana jest w razie potrzeby.

Kierowcy, wytrzymajcie jeszcze trochę!

Jak podkreśla dyr. Szmyd jednak i bez ręcznego kierowania, kierowca, który trzyma się przepisów jest w stanie przejechać skrzyżowanie na drugim wahadle.

Odczucia kierowców są jednak jakie są i ciężko z tym polemizować – zauważa pan dyrektor zapowiadając, że za 2-3 tygodnie sytuacja powinna ulec poprawie. Zostanie oddany remontowany most do użytku i organizacja ruchu zmieni się na korzyść.

foto: materiały nadesłane

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

BIESZCZADY. Paraliż komunikacyjny w wakacje? Mamy odpowiedź zarządu dróg (ZDJĘCIA)


18-06-2021