CISNA / PODKARPACIE. Radni za Cisnej pojechali do Poznania odwiedzić niedźwiadka, który został uratowany przez bieszczadzkich leśników. Wyjazd odbył się w ramach sesji wyjazdowej, ale za wycieczkę radni zapłacili sobie sami.
Dorota Mękarska
Na błąkającego się koło drogi, wychudzonego niedźwiadka natknęli się leśnicy z Cisnej na wiosnę 2016 toku. Miś najpierw trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Lekarze uznali, że ważący niecałe 4 kg dwumiesięczny niedźwiadek padłby zapewne z wycieńczenia, gdyby pomoc nie nadeszła w porę. Nie wiadomo co stało się z matką misia. Leśnicy nie znaleźli żadnych tropów niedźwiedzicy.
Po konsultacjach z Generalnym Dyrektorem Ochrony Środowiskach zdecydowano, że miś trafi do ogrodu zoologicznego, gdyż w Polsce nie ma ośrodka adaptacyjnego, w którym niedźwiedź mógłby przebywać do czasu wypuszczenia go na wolność. Postanowiono umieścić małą niedźwiedzicę w poznańskim ogrodzie zoologicznym, który zajmuje się poprawianiem warunków bytowych misiom przebywającym w nieodpowiednich warunkach.
Niedźwiadka ochrzczono imieniem Cisna, co ma przypomina miejsce jej pochodzenia. Filmiki z jej udziałem zawojowały sieć, a Cisna stała się obecnie najbardziej rozpoznawanym misiem w Polsce.
Radni z Cisnej postanowili odwiedzić małą niedźwiedzicę w ramach akcji promocyjnej tego konkretnego niedźwiadka, jak również promocji Bieszczadów. O ich wizycie w poznańskim zoo informację przekazał kanał publicznej telewizji.
– Zrobił się problem, bo w Polskę poszła informacja, że w Bieszczadach niedźwiedzie atakują ludzi – mówi Mirosław Nadolny, przewodniczący Rady Gminy Cisna. – Ludzie boją się i pytają, czy u nas niedźwiedzie chodzą po drogach. Chcieliśmy więc temat niedźwiedzi pokazać w inny sposób.
Wybrali się do Poznania w weekend. Sami zapłacili za wyjazd, żeby podatnicy nie mieli obiekcji. Autobus podstawiła gmina.
Wizyta była bardzo udana, gdyż Cisna zaprezentowała się wyjątkowo.
– Tak szalała na nasz widok, że aż dyrektor zoo dziwiła się –relacjonuje przewodniczący. – Jeden z leśników stwierdził, że być może w tej feerii zapachów poczuła woń z Bieszczadów.
Po wizycie radni zadecydowali, że Cisna musi być regularnie wspomagana finansowo, gdyż jej utrzymanie jest bardzo kosztowne. Na początku, gdy musiała przyjmować specjalną mleczną mieszankę wynosiło ono 300 zł dziennie. Teraz już mniej, ale z uwagi na fakt, że w poznańskim zoo przebywa kilka niedźwiedzi ich utrzymanie stanowi duży wydatek.
Jednego z nich Cisna otrzyma za towarzysza, gdyż pies, który z nią przebywa ma trafić do adopcji. Bari, bo tak wabi się mastif tybetański, towarzyszy małej niedźwiedzicy od lata zeszłego roku, gdyż doskwierała jej samotność. Ma go zastąpić czteroletni niedźwiedź Boloo, który do zoo trafił z cyrku, gdzie przebywał w bardzo ciężkich warunkach. Zwierzę cierpi na zwyrodnienia stawów. Nie ma pazurów i kłów. Aktualnie w sprawie niedźwiedzia trwa postępowanie w prokuraturze.
W Cisnej staną skarbonki, gdzie zbierane będą datki na utrzymanie małej niedźwiedzicy.
– Powstała również idea, by założyć fundację „Niedźwiedź”, tak by wspomagać poznańskie zoo – informuje Mirosław Nadolny.
Na pamiątkę uratowania małej niedźwiedzicy w Cisnej stanie jej figura.
– To po to, by uzmysłowić wszystkim, że żyjemy w rejonie, gdzie mieszkają niedźwiedzie – dodaje przewodniczący. – Mówi się, że u nas jest 50 gór i 100 niedźwiedzi, ale do spotkań tego drapieżnika z człowiekiem dochodzi tylko wtedy, gdy człowiek wejdzie na jego terytorium.
źródło: P24.pl / foto: archiwum RDLP
foto: Krzysztof Antoniszak