ZAHUTYŃ / PODKARPACIE. Dzisiaj tuż po godzinie 7 pod jeden z zamieszkałych budynków w Zahutyniu podeszły trzy wilki. Pies poczuł zagrożenie i chcąc bronić swojego domu wybiegł w ich kierunku. Początkowo wilki zaczęły uciekać, ale chwilę później zawróciły i z zimną krwią rozszarpały bezbronne zwierzę. Tym razem, nie pomogła szybka reakcja właściciela posesji.
Tomasz Sokołowski
Państwo Demkowscy mieszkają w Zahutyniu. Jak mówią styczność z wilkami mają nie pierwszy raz, ale dopiero teraz w wyniku coraz śmielszego odwiedzania ich gospodarstwa przez dzikie zwierzęta, musieli pożegnać się ze swoim pupilem.
– W dzisiejszą noc nasze dwa psy były niespokojne. Hodujemy zwierzęta, między innymi krowy, dlatego trzy razy wstawałem, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Rano, kilka minut po godzinie 7 usłyszałem jazgot psa. Wybiegłem i zobaczyłem trzy wilki stojące na wzniesieniu w odległości około 150 metrów od naszego domu. Kiedy pojawiłem się na podwórku, jeden z psów poczuł się chyba pewniej i wybiegł w kierunku wilków. Te początkowo zaczęły uciekać, ale w pewnym momencie zawróciły i zaatakowały, próbując zaciągnąć go w zarośla. Szybko złapałem widły i pobiegłem w ich stronę. Niestety, udało mi się jedynie przepłoszyć wilki, ale psa nie udało się uratować. Na miejscu były ślady walki, wszędzie krew, połamane krzewy, wygnieciona trawa. Z psa została głowa, łapy i ogon – opowiada wyraźnie przejęty Mariusz Demkowski.
Państwo Demkowscy zaalarmowali Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. W czwartek na miejscu miał pojawić się jeden z pracowników placówki.
Półtora roku temu, dokładnie w noc wigilijną, ten sam pies również został zaatakowany przez wilki.
– Wtedy mężowi udało się odgonić napastników. Zaczął trąbić klaksonem samochodu, włączył światła, krzyczał. Wilki zaciągnęły psa pod las i ukryły w jamie potoku. Na szczęście nam szybciej udało się go odnaleźć. Miał pogryzioną szyję, ale jako półroczny szczeniak, szybko się wylizał – opowiada Renata Demkowska.
Zdaniem właścicieli zagryzionego psa, w kwestii ochrony zwierząt oraz ludzi przed atakami wilków robi się w Polsce zbyt mało.
– Czy naprawdę musi dojść do kilku tragedii, aby problemem zająć się na poważnie? Przecież niedawne zdarzenie z Bieszczadów, kiedy wilk pogryzł dwoje dzieci powinno być ostatecznym sygnałem do podjęcia natychmiastowych działań. W naszej okolicy mieszkańcy wielokrotnie widzieli wilki podchodzące blisko domów, gospodarstw. Zagryzienia zdarzają się co jakiś czas. Niewiele osób jednak to zgłasza, mówiąc, że to i tak nic nie da – zaznacza pan Mariusz. – Nie jestem przeciwny wilkom, ale ich miejsce jest w lesie.
Psa, który w czwartek rano został zagryziony w Zahutyniu, państwo Demkowscy kupili swojemu dziecku na urodziny.
– Dla pracowników instytucji związanych z ochroną środowiska będzie to po prostu kolejny zagryziony pies, dopisany do statystyk. Dla nas był to członek rodziny. Nawet nie wiem co powiedzieć dziecku – kończy pan Mariusz.